Masz więcej pytań, zapraszam do kontaktu z Nami. Chętnie wyjaśnimy wszelkie wątpliwości

TELEFON:           00784192164

E-MAIL:           kontakt@euforiabiegaczateam.pl

ADRES: Góra, Poland

Instagram
Image Alt

EuforiaBiegacza Team

Ultra Kotlina Team Euforia Biegacza

Ultra Kotlina Sztafeta 140km

Ultra Kotlina – Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

W ostatnim czasie mieliśmy mało czasu na wspólne treningi czy starty w zawodach. Najlepsze są spontaniczne decyzje
i tak było tym razem. Hasło rzucone i za  chwilę była decyzja – wspólny wyjazd na  Ultra Kotlina i start na dystansie 140km
i około 5300m przewyższenia  w formule biegu sztafetowego.  Dystans podzielony jest na 4 etapy:

  1. S1 – 43km/około 2000m+ – Szklarska Poręba -> Przełęcz Kowarska
  2. S2 – 18km/ około 514m+ – Przełęcz Kowarska -> Janowice Wielkie
  3. S3 – 40km/ około 1407m+ – Janowice Wielkie-> Goduszyn
  4. S4 – 39km/ około 1372m+ – Goduszyn -> Szklarska Poręba

Trasa przebiega przez  4 pasma górskie: Karkonosze, Rudawy Janowickie, Góry Kaczawskie i Góry Izerskie i okala całą Kotlinę Jeleniogórską.

Do zawodów zostało około 5 tygodni więc nie było za dużo czasu na przygotowanie, trzeba było zrobić jakiś rekonesans i zdecydować na której zmianie kto pobiegnie. Niestety na sprawdzenie tras osobiści nie było czasu więc trzeba było posłużyć się innymi narzędziami (Garmin Connect oraz Komoot. Większość odcinków była znana z innych zawodów dlatego było nam trochę łatwiej przygotowywać się do zawodów i przypisać  zawodników do poszczególnych zmian.

Foto 1: Dane z Garmin Connect, rozbicie poszczególnych etapów na podejscia i zbiegi.

Kolejnym narzędziem jest Koomot, gdzie w łatwy sposób możemy zaplanować aktywność na świeżym powietrzu. Może sprawdzić profil trasy z podziałem na rodzaj dróg, nawierzchni czy wydrukować mapę dla aktywności.

S1: https://www.komoot.com/tour/488130895

S2: https://www.komoot.com/tour/488133644

S3: https://www.komoot.com/tour/488135813

S4: https://www.komoot.com/tour/488138411

Koomot - planner podróży

Foto 2: Koomot – lista etapów

Szybko udało się nam ustalić kto na której zmianie startuje i nie pozostało nic innego jak zacząć trenować.

  • S1 – Mariusz Gezela
  • S2: Wojtek Zagubień
  • S3: Robert Gezela
  • S4-Jacek Skorupa

Przygotowani do zawodów przebiegły bez większych problemów i w piątek 8 października komplecie zjawiliśmy się w Szklarskiej Porębie. Udało znaleźć się fajny nocleg – Domki u Bodzia gdzie mogliśmy wspólnie spędzić czas przed i po zawodach. Dodatkowo mieliśmy do dyspozycji salę wykładową gdzie ustaliśmy wspólnie strategie, logistykę na jutrzejsze zawody oraz świetowaliśmy zakończenie zawodów.

Do biura zawodów mieliśmy blisko około 1.5km więc nie było sensu pchać się tam a piękna pogoda zachęcała do spaceru. Biuro zaczęło działać od 16:00, bez problemów odebraliśmy pakiety.

O 19:00 zaplanowane było spotkanie sztafet z organizatorem który przekazał wszystkie potrzebne informacje, zasady obowiązujące na trasie oraz w strefie zmian. Dodatkowo przedstawił warunki jakie obecnie panują na trasie, w szczególności zwrócił uwagę na ostatni zbieg torem saneczkowym gdzie warun były hardcorowy po ostatniej zrywce  drzewa. Jeżeli chodzi o pogodę to miała być znakomita, brak opadów deszczu, jedynie przymrozek w nocy ale w ciągu dnia około 12 stopni i bardzo słonecznie. Zapowiadała się super zabawa.

S1 – Karkonosze

Na pierwszą zmianę ruszył Mariusz, miał do pokonania około 43km oraz 2000m przewyższenia. Start zaplanowany był na 06:00 rano. Poranek przywitał nas chłodem, przymrozek wymalował szyby samochodów, było jeszcze ciemno kiedy ruszyliśmy na start. Dystans dzielący wykorzystaliśmy
na krótką rozgrzewkę. Plan na zawody był prosty, dobrze się bawić i powalczyć o jak najlepszy wynik. Punktualnie zawodnicy 140km oraz sztafety ruszyli w stronę pierwszego wzniesienia – Szrenicy. Ciemny poranek, światła czołówek powoli przemieszczały się w górę żeby za chwilę zniknąć gdzieś w oddali.

Foto 3: Poranek na szlaku – foto Anita Suchocka Photography

Pomyślałem, że trzeba wykorzystać pozostały czas na krótką drzemkę. Nie mogłem zasnąć myśląc jak tam Mario radzi sobie na trasie. Pierwsza drużyna zameldowała się na pierwszym punkcie -„Przełęcz Karkonoska” po 02:04:07, na drugim miejsce nasza drużyna ze stratą 7 min oraz przewagą 10 min nad kolejnym zespołem. Następny punkt: Karpacz na 32km, strata  zwiększyła się do 14min natomiast Mario wypracował sporą przewagę nad 3 zespołem około 44min.  Całą drużyna udaliśmy się na Przełęcz Kowarską, gdzie Wojtek miał ruszyć na II zmianę. Nerwowo spoglądaliśmy na zegarek licząc kolejne uciekające minuty. Nagle w dali pojawił się zawodnik łudząco podobny do Mariusza, pomyślałem – ale chłop pocisnął. Kilka minut temu zawodnik pierwszej drużyny ruszył na kolejną zmianę, nasza euforia nie trwała długo,  to był pierwszy zawodnik ze 140km. Kolejne minuty były jak wieczność, 10min,15min a naszego harpagana nie widać. Nie mogłem ustać w miejscu ruszałem na trasę żeby gdzieś w oddali go wypatrzyć , denerwowałem się, zaraz czarne myśli zaczęły chodzić po głowie, może coś się stało. Po chwili pojawił się na zbiegu i zameldował się w strefie zmian. Szybka zmiana, opaska i chip powtarzaliśmy sobie jak mantrę, żeby nie zapomnieć i jak najszybciej ruszyć  dalej – Wojtek ruszył na drugą zmianę.

Foto 4:  Ból i Walka, foto Piotr Pecherz

Mario zmęczony ale szczęśliwy, to były trudne i wymagające 43km cudownej przygody i walki z samym sobą. Z ograniczeniami i słabościami. Jak sam powiedział tak cudownego wschodu słońca dawno nie widział, przepiękne widoki rekompensowały trudy biegu i nie pozwalały stracić wiary i motywacji . Cały czas walka i pogoń za zawodnikiem pierwszym zawodnikiem, na podbiegach strata się zmniejszała jednak na płaskich odcinkach i zbiegach odjeżdżał. Końcówka była bardzo ciężka, ale formuła „sztafety” wzmaga wolę walki, podążania do celu mimo bólu i zmęczenia. Mario zrobił to co do niego należało, więcej dzisiaj nie dało się zrobić, start po 5 tygodniach po UTMB 170km może nie był dobrym pomysłem ale dla drużyny gotów był stanąć na starcie i walczyć do ostatnich metrów.

S2 – Rudawy Janowickie

Ruszyliśmy w dalszą drogę – kolejny  punkt Janowice Wielkie. Zastanawialiśmy kiedy możemy się spodziewać Wojtka na punkcie w duchu licząc że uda się zmniejszyć stratę do pierwszego zespołu.  Zacząłem się  powoli rozgrzewać, co chwila spoglądając na zegarek, licząc kolejne minuty do swojego startu. Stres i niepokój wzmagał się, tętno kosmiczne jak na dobry rozbieganiu, próby wyciszenia się nie przynosiły zamierzonego skutku, pozostało tylko czekać. Zawodnik pierwszej drużyny właśnie wbiegł na metę, 18km zajęło mu 1h i 31min, ale szybko pomyślałem, nam pozostało włączy ostateczne odliczanie i czekać.

Foto 5: Chłopaki po robocie – Janowice Wielkie, foto: Daniel Koszela Photography

Wojtek pojawił się w oddali, widać jak szuka w rezerwach energii żeby jeszcze przycisnąć na ostatnich metrach. Blady wpada na punk, opaska, chip i ruszyłem jak gepard w pogodni za swoją zwierzyną.  Drugi etap 18km zajął mu 1h 37min ze średnim tempem 5:29 min/km. Dobra robota Wojtas, zrobił co do niego należało.

Po drugim etapie nasza strata wynosiła 31min, natomiast zwiększyliśmy przewagę do trzeciej drużyny do 43min.

Euforia Biegacza Team

Foto 6: Chłopaki po robocie – Janowice Wielkie, foto: materiał własny

S3 – Góry Kaczawskie

Pierwsze kilometry umykały bardzo szybko, 5:04, 5:15,6:14 – zaczynają się podbiegi, super się czuje, stres zostawiłem na starcie, teraz czerpie przyjemność z każdego kilometra, powtarzam sobie co chwila – „jaka cudowna pogoda, co za widoki, ale pięknie dzisiaj jest”. Kilka myśli w głowie mam, ale jedna cieszy mnie najbardziej  to to jaką ogromną przyjemność
z biegania dzisiaj ma, jak cudownie być częścią tego „tu i teraz” nic innego się nie liczy, tylko ja i przyroda – pięknie jest.  Zastanawiam się czasami czy moja strata do pierwszego zespoły się powiększa czy maleje, czy uda mi się coś odrobić.

Euforia Biegacza

Foto 7:  Euforia biegacza, foto Piotr Pecherz

Jednak  okazuje się że tracimy dalej 44 min, chłopaki odjechali nam jak pendolino, pozostał tylko „biec swoje” – 15km w 1h 31min 6:06 min/km; kolejne 12km w 1h 17min, aby tak dalej „żarło”. Jem, pije i biegnę jak tamagotchi napawając się widokami i tym co się dzieje wokół mnie, jest przepięknie, jest dobrze, ciśniemy dalej. Chcę pokonać swój odcinek jak najszybciej żeby Jacek mógł biec jak najdłużej za widnego, 30km pękło nie wiem kiedy – 3h 6min, zostaje tylko i aż ostatnie 10km. Zaczynają się pojawiać pierwsze skurcze, tempo pod górę zaczyna spadać, trochę podbiegam, żeby za chwile przejść do marszu i dać odpocząć obolałym „czwórkom”. Podbiegi i płaskie odcinki wywołują coraz większy grymas na mojej twarzy, dobrze że jeszcze mogę jakoś zbiegać lecz moja radość jest krótka każdy kolejny krok powołuje ból. Zostało kilka kilometrów do mety, jeszcze chwile, jeszcze trochę, na przetrwanie. Zaczyna się ostatni kilometr, stromy zbieg, czwórki bolą jak cholera, biegnę już na sztywnych nogach, zegarek pokazuje ostanie 700m, zaczyna się szeroka leśna droga zaorana przez harwastery, chwila nieuwagi, nie widzę szarf, patrzę na „track-a”, kur** nie teraz, nie na ostatnich metrach, nic  trzeba zapłacić „frycowe”. Pomyłka na ostatnich metrach wysysa ostatnie krople energii i motywacji, dobrze że to tylko 150m, wracam na trasę, ostatni podbieg, słyszę najbliższych, nie ma siły, ostatnie kilometry biegnę głowa i ona przejmuje całą kontrolę, wpadam na metę – opaska/chip – padam na trawę bez ruchu – zrobiłem swoje. Ostanie 13km, 1h 36min, 7:26 min/km  cieszę się że to już koniec, teraz mogę odpocząć.

Foto 8:  Na ostatnich nogach…, foto materiały własne

S4 – Góry Izeskie

Na ostatnią zmianę ruszył Jacek, wiedzieliśmy że jest mocny i tanio skóry nie sprzeda, był tylko jeden mały problem z którego śmialiśmy przez cały dzień. Wystawiliśmy zawodnika który nie miał już „sokolego wzroku” ale sprawnie poradził sobie na pierwszych 14km i pokonał ten odcinek w 1h i 14min (tempo 5:23 min/km). Czuje się dobrze wpada na punk, łapie kilka bananów i rusza w dalej.

Foto 9:  Nie zatrzymał się na STOP-e, foto materiały własne

Zaczyna zapadać zmrok, tempo na pewno spadnie, trzeba uważać. Strata jest już bardzo duża ale przewaga na trzecią drużyną pozostaje w na bezpiecznym poziomie, około 40min. Kolejne 11 km to większości podbiegi pokonuje sprawnie
i melduje się na punkcie – Kopalnia Stanisław w czasie 1h 14min. W głowie ma jedną myśl, teraz będzie już tylko z górki, będzie mógł przycisnąć. Niestety ostanie 10km to prawdziwa droga przez mękę, trasa jest tak zaorana, że nie jeden bieg
z przeszkodami by się jej nie powstydził. Błoto, złamane gałęzi, nie ma jak tego ominąć ani z jednej ani z drugiej strony. Ciemna noc nie ułatwia zadania. Sprawdzamy wyniki prognozowany czas przybycia na metę 20:44, ruszamy na spotkanie
z naszym zawodnikiem, zaraz wpadniemy sobie w ramiona i będziemy świętować sukces. Dobra atmosfera udziela się nam wszystkim, tańce na mecie umilają nam czekanie. Lecę z Mario w górę stoku żeby wspólnie wbiec z  Jackiem na metę. Już widać światło czołówki w oddali, już za chwile będziemy cieszyć się z drugiego miejsca, jest mroźno, jest pięknie. Jacek przywitał nas kilkoma niecenzuralnymi zwrotami na temat „sławnego” ostatniego odcinka, jak sam powiedział wolałby biegnąć  z powrotem 30km tylko żeby nie biec tego ostatnie odcinka trasy, to był prawdziwy koszmar.

Foto 10:  Euforia Biegacza Team, foto materiały własne

Wpadamy na metę, zrobiliśmy to w czasie 14h 46min, zmęczeni i bardzo szczęśliwi. Formuła biegu sztafetowego wzmaga ogromną motywację, chęć walki, przełamywania własnych słabości a wszystko to dla dobra  drużyny. Jest w tym coś magicznego i przepięknego, na pewno powtórzymy to następnym razem.  Ostanie fotki i gratulacje od organizatora, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wracamy żeby rozpocząć świętowanie. Było przepięknie, podziękowania dla naszych najbliższych, naszego najlepszego „support” bez którego nie było by tego sukcesu.

Pierwszy raz braliśmy udział w tej imprezie i na pewno nie ostatni. Dziękujemy organizatorom i wolontariuszom na punkach, jesteście cudowni, pomocny i pełni ciepła którego zawodnik potrzebuje. Wasz uśmiech, pomocna dłoń podnosiła nie jednego zmęczonego zawodnika na duchu i dodawała energii na kolejne km. Dziękujemy z całego serca, jesteście cudowni.

Ultra Kotlina II Miejsce Sztafeta

Foto 11:  Sztafeta – Ultra Kotlina II Miejsce

Ultra Kotlina - Dekoracja

Foto 12:  Dekoracja – II miejsce, foto materiały własne

Foto 13:  Euforia Biegacza Team, foto materiały własne

Biegam od o czasu kiedy się urodziłem, sport był i jest nieodzownym elementem mojego życia. Zawsze miałem pod górkę, urodziłem się w Wałbrzychu. Kocham bieganie w górach...

Post a Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.